WIBOR – jak naprawdę działa ten wskaźnik i dlaczego zmiana na inny nie ma sensu?

WIBOR - jak naprawdę działa ten wskaźnik i dlaczego zmiana na inny nie ma sensu?

Retoryka wokół wskaźnika WIBOR jest dziś zatrważająca, dlatego warto kilka kwestii wyjaśnić. Niestety żyjemy w kraju, w którym większość komunikatów prasowych i informacji, jakimi bombardowani są kredytobiorcy, nie jest zgodna z prawdą. Wokół wskaźnika WIBOR, na którym oparte jest oprocentowanie większości kredytów w naszym kraju narosło już tyle mitów i bez zastanowienia powielanych informacji, że trudno się przebić z tymi rzetelnymi i dotrzeć do odbiorcy z przekazem jak naprawdę działa WIBOR. Dlatego też w tym materiale chcę wyjaśnić Ci:

  • Jak naprawdę działa WIBOR?
  • Dlaczego WIBOR rośnie, a oprocentowanie depozytów nie?
  • Dlaczego propozycja rządu o zmianie WIBOR jest bezsensowna?
  • Co powinieneś zrobić, gdy otrzymasz aneks do swojej umowy z banku?

Fakty są takie, że WIBOR to wskaźnik, który jest zgodny z rozporządzeniem unijnym BMR o wskaźnikach referencyjnych. Potwierdziła to sama Komisja Nadzoru Finansowego w grudniu 2020, wydając zezwolenie dla GPW Benchmark na działalność jako administratora wskaźników referencyjnych, w tym kluczowych wskaźników, jakim na naszym rynku jest właśnie WIBOR.

Ostatnie doniesienia Premiera Morawieckiego, o tym że banki od 2023 roku mają zakaz stosowania WIBORu, jako wskaźnika referencyjnego w umowach o kredyt hipoteczny niestety podyktowane są bardziej chęcią zdobycia elektoratu, któremu przez wzrost stóp procentowych WIBOR nagle przestał się podobać. Przypomnę, że jeszcze rok temu, kiedy stopy były na rekordowo niskich poziomach, to WIBOR był zgodny z regulacjami i został uznany, jako prawidłowo i rzetelnie zreformowany wskaźnik. Wówczas nikt nie podważał jego metodologii wyznaczania. Natomiast teraz, coraz więcej kancelarii zaciera ręce, że uda się podważyć stosowanie WIBORu w umowach kredytowych, a może nawet unieważnić kredyt. Premier swoją wyciągniętą z kapelusza propozycją niestety nie ukrócił tych zamiarów.

Niepodważalną prawdą jest to, że wzrost stóp procentowych wprost wpływa na wysokość WIBORu, co budzi wiele emocji, bo koszty obsługi kredytu aktualnie rosną. Naturalnym jest, że wiele osób zaczyna szukać informacji, czy ten wskaźnik jest rzeczywiście prawidłowo wyznaczany. Gdybym miała kredyt, a raty wzrosłyby mi o połowę, to też bym sprawdziła, czy wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Trzeba to jednak robić w sposób oparty na faktach, korzystać z rzetelnych źródeł z pierwszej ręki i jeszcze je poprawnie interpretować, co sądząc po wielu błędnych artykułach niestety nie jest rzeczą łatwą. Uporządkujmy więc wiedzę w tym zakresie.

Jak naprawdę działa WIBOR?

Cytat z dokumentu GPW Benchmark „Zestawienie kluczowych terminów, dotyczących stawek referencyjnych WIBID i WIBOR” brzmi:

„Wskaźnik WIBOR – wskaźnik referencyjny stopy procentowej w rozumieniu art. 3 ust. 1 pkt 22 Rozporządzenia o Wskaźnikach Referencyjnych będący kluczowym wskaźnikiem referencyjnym w rozumieniu art. 3 ust. 1 pkt 25 Rozporządzenia o Wskaźnikach Referencyjnych, odzwierciedlający poziom stopy procentowej, po jakiej Depozyty na określone Terminy Fixingowe byłyby składane przez podmioty spełniające Kryteria Uczestnika Fixingu w innych podmiotach, spełniających Kryteria Uczestnika Fixingu.”

Ta definicja mówi wprost o tym, że WIBOR mierzy ceny rynku pieniężnego. Dokładnie międzybankowy rynek pieniężny, w ramach którego zawierane są transakcje. Przedmiotem tych transakcji są środki pieniężne znajdujące się na rachunkach bieżących tych podmiotów (banków), prowadzonych w banku centralnym. Banki nie mogą kwotować sobie jakiejś ceny, a potem zawrzeć transakcji po innej. To podstawowe kryterium każdego uczestnika fixingu kwotującego WIBOR.

Często powielany błąd, to określenie, że WIBOR jest zawyżony, bo przecież nie oddaje kosztu finansowania banków. Tyle tylko, że nigdy nie miał takiego celu i nie to było jego sednem. Wskaźnik, który mierzyłby koszt finansowania banków po pierwsze nie istnieje, a po drugie nie byłby nawet wiarygodny. Bank ma wiele źródeł finansowania, zaczynając od depozytów terminowych, po dłużne papiery wartościowe różnego rodzaju, swapy, pożyczki rynku międzybankowego, czy fundusze własne, w które akcjonariusze wyposażyli spółkę. Żaden wskaźnik nie byłby w stanie w jakiś magiczny sposób uśredniać tych danych ze wszystkich banków. Nawet WKF (Wskaźnik Kosztu Finansowania – dopuszczony przez KNF na polskim rynku i stosowany głównie przez banki spółdzielcze) albo EURIBOR, który za taki się podaje, nie jest kosztem finansowania, a jednie wskaźnikiem prezentującym koszt wybranej kategorii. Nie składa się z wszystkich tych źródeł. Pogląd, że wskaźnik referencyjny taki koszt powinien odzwierciedlać też jest błędny. Wskaźnik to po prostu cena, po której bank może złożyć czy też przyjąć pożyczkę na określonym rynku.

Drugim potężnym zarzutem do WIBOR jest to, że nie składają się na niego tylko dane transakcyjne, czyli prawdziwe transakcje zawarte przez banki. Tutaj też zarzut jak kula w płot, bo wspomniane rozporządzenie BMR wcale tego nie wymaga. BMR preferuje wskaźniki oparte o rzeczywiście zwarte transakcje, ale nie wyklucza innego rodzaju danych wejściowych. Podnoszenie tego argumentu, jak mantry nie ma sensu, bo właśnie po to WIBOR przeszedł reformę. Rozporządzenie jednoznacznie mówi o tym, że jeśli są transakcje, to bierzemy je do kwotowań, jeśli ich nie było w danym okresie, to bierzemy inne dane w pewnej hierarchii. Na jej końcu jest też tzw. korekta ekspercka i nie jest ona niczym złym. Te liczby nie biorą się znikąd i nie są, jak niektórzy sugerują zawyżane przez banki. One wynikają z wielu czynników, ale głównym punktem odniesienia są inne instrumenty, które są bardzo płynne i dają możliwość wyznaczenia prawidłowych kwotowań wartości WIBOR. Poza tym, to przecież nie jest tak, że żeby znać cenę jakiegoś dobra, to trzeba je najpierw kupić. Jeśli chcesz wiedzieć ile kosztuje używane auto, to sprawdzasz po ile je ktoś sprzedaje i to daje Ci pewien pogląd na to jakiej ceny można oczekiwać. Analogicznie nie ma potrzeby zawarcia transakcji w piekarni, żeby znać cenę bułki.

Krytycy wskaźnika powinni wpaść do banku i zobaczyć, jak bardzo obwarowany audytami, kontrolami i regulacjami jest proces jego ustalania. Ile par oczu ogląda każdą daną przekazaną do administratora. Kwotowaniami po prostu nie da się manipulować, cokolwiek nie wymyślą spiskowcy. Mało tego, WIBOREM nikt nie zdołał manipulować nawet zanim powstał BMR. Jako jedyny ze znanych wskaźników jest oparty o obowiązek zawarcia transakcji po cenach, które są przekazywane do fixingu. Mechanizm ten niejako z automatu gwarantuje, że gdyby ktoś chciał przekazać transakcję po cenach nierynkowych, to inny uczestnik rynku natychmiast skorzystałby z okazji, że ktoś jest gotów zawierać transakcje po cenach nierynkowych. Dlatego niszczenie tego wskaźnika za pomocą wprowadzania opinii publicznej w błąd i coraz większej ilości hejtu, który odbiera zaufanie zarówno do banków, jak i do administratora jest wybitnie nieprofesjonalne. Nie wiem też, skąd wynika powszechne przekonanie, że wskaźnik oparty na większej ilości danych jest mniej podatny na manipulacje. Moim zdaniem łatwiej dostrzec błąd na 10 liczbach niż na 10 000.

Kolejny mit to powtarzanie, że międzybankowy rynek depozytów jest nieaktywny. Owszem, banki nie mają potrzeby dokonywać tych transakcji w tym momencie między sobą, ale jest jeszcze największy gracz na tym rynku, czyli Narodowy Bank Polski. Stopa referencyjna NBP to przecież nic innego, jak cena, po jakiej NBP każdego tygodnia kupuje od banków pieniądze. Niemałe pieniądze, bo w ostatnich miesiącach było to średnio 200 mld PLN. WIBOR był i jest nieodłącznie związany z tą ceną. Te wartości nie mogą być identyczne, bo stopa referencyjna to cena nabycia pieniądza na 7 dni, a WIBOR użyty do oprocentowania kredytów zwykle na 3 albo 6 miesięcy. Co więcej, transakcje z bankiem centralnym są wolne od ryzyka kredytowego, a transakcje z innymi podmiotami już nie. To sprawia, że bank nie ma innego wyjścia, jak uwzględnić oczekiwania rynkowe lub zapowiedzi Prezesa banku centralnego, co do podwyżki albo obniżki stóp procentowych. Kwotujący WIBOR nie mogą puścić między uszy wypowiedzi Prezesa Glapińskiego, że w życiu nie podniesie stóp, tak samo jak tych, że zmienił zdanie i jednak rozpoczyna cykl podwyżek. W tym również nie ma nic złego. To właśnie to powiązanie sprawia, że ten wskaźnik jest stabilny i przetrwał wszystkie zawirowania systemu bankowego odkąd istnieje. Co więcej, rozumiejąc mechanizm opisany wyżej, można śmiało powiedzieć, ze WIBOR jest tam, gdzie chce NBP. NBP wprost poprzez swoją stopę referencyjną wpływa na jego poziom.

Dlaczego WIBOR rośnie, a oprocentowanie depozytów nie?

To chyba aspekt, który najbardziej denerwuje każdego Kowalskiego z kredytem na głowie. Oprocentowanie depozytów najmniej reaguje dziś na podwyżki stóp procentowych, bo głównie jest związane z popytem na pieniądz. Bank chce od nas depozytów, kiedy mu ich brakuje, a nie kiedy funkcjonujemy w rzeczywistości ogromnej nadpłynności bankowej. Nasz sektor bankowy jest naprawdę mocno udepozytowiony. Banki za te depozyty aktualnie płacą zarówno do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, jak i do NBP w postaci rezerw, a dodatkowo czeka je podatek bankowy. Poza tym depozyty tak naprawdę mają trzymać regulacyjnie wskaźniki płynności w ryzach. Tylko po to bank potrzebuje depozytów – żeby spełniać wymogi płynności. Banki nie bardzo mają interes w tym, żeby zwiększać te depozyty i swoje koszty. Dlatego nie chcą nam za nie płacić. Na razie taki mamy klimat, bankowość to biznes, jak każdy inny. Gdybyś miał swoją firmę magazynów, w których utknęło Ci milion paczek towaru, którego nikt nie kupuje, to dokupiłbyś go więcej? Zatem zdania w stylu „WIBOR jest zawyżony, bo banki nie płacą klientom za depozyty, tyle ile wynosi WIBOR” są po prostu bez sensu, bo jedno z drugim niewiele ma wspólnego.

Brak bezpośredniego powiązania kredytów z depozytami wcale nie jest czymś złym w kontekście wskaźnika. Przypomnę, że kiedyś w czasie kryzysu finansowego po upadku Lehman Brothers, cena depozytów poszybowała do poziomu dwukrotnego WIBORu. Czy na pewno zależy nam na takim powiązaniu? Wówczas kredyty podrożałyby dużo więcej, niż w przypadku cyklu podnoszenia stóp procentowych, który to w końcu się skończy.

Kiedy Prezes NBP ogłosi, że stopy trzeba obniżyć, to WIBOR naturalnie zacznie spadać, a wraz z nim raty kredytów. Bo wbrew opinii publicznej, to nie banki wywindowały WIBOR, tylko Rada Polityki Pieniężnej podnosząc gwałtownie stopy. Gdyby nie mechanizm transmisji stóp procentowych NBP na stawki rynku pieniężnego, to NBP nie miałoby w ręku podstawowego narzędzia do wpływania na gospodarkę, inflację i konsumpcję. Wskaźnikiem WIBOR na polskim rynku posługują się wszyscy, zarówno Ministerstwo Finansów emitując obligacje skarbowe i instrumenty pochodne, banki, fundusze inwestycyjne i wiele innych, ale nikt nie zgłaszał zastrzeżeń do jego wysokości, ani metody wyznaczania. Niemożliwym byłoby zawyżanie wskaźnika oprocentowania kredytów przez banki tak, że nikt na rynku by nic nie zauważył. To teoria spiskowa, która nie miałaby szansy się wydarzyć.

Propozycja zmiany WIBOR przez Premiera i jej wpływ na raty kredytów

Propozycja Premiera padła, ale nie ma na razie zbyt wielu konkretów, jak to zwykle bywa przy obietnicach wyborczych. Wiemy tylko, że banki mają obowiązek wypracować propozycję zastąpienia WIBORu w umowach kredytu hipotecznego w PLN. Cytując szefa rządu „Nowy wskaźnik musi być korzystniejszy dla ludzi”. To oznacza, że banki nie będą miały wyjścia i będą zmuszone zaproponować klientom nowy wskaźnik do liczenia oprocentowania. Takiego na naszym rynku na razie nie ma, ale GPW Benchmark usilnie stara się go dostarczyć sektorowi. To niebagatelne wyzwanie, bo wskaźnik referencyjny musi być stabilny, a przy tym odzwierciedlać rynek i być zgodnym z rozporządzeniem BMR. Lepiej, żeby to się udało, bo Premier straszy „Jeśli postulaty kierowane do banków nie poskutkują – przygotujemy prawne narzędzia, które wyegzekwują od sektora bankowego większą odpowiedzialność.” Banki mają dziś zatem całkiem dużą niepewność i presję na zmiany, bo awaryjne rozwiązanie, które Premier ma na myśli, choć głośno powiedzieli o tym inni ministrowie, to ustawowe nakazanie bankom stosowanie stopy POLONIA publikowanej przez NBP. 

Awaryjna opcja oznacza rewolucję. POLONIA wyznaczana jest jako średnia (ważona wolumenem poszczególnych transakcji) oprocentowania niezabezpieczonych depozytów międzybankowych zawartych na termin O/N (overnight) w danym dniu roboczym do godziny 16:30. Jak czytamy na stronie NBP, „uczestnicy fixingu (ustalania) stawki referencyjnej POLONIA, mają obowiązek przesłania do NBP do godziny 16:45 informacji na temat złożonych oraz przyjętych przez nie w danym dniu roboczym niezabezpieczonych depozytów międzybankowych o terminie O/N. Stawka Referencyjna POLONIA jest publikowana w serwisie informacyjnym NBP w tym samym dniu roboczym około godziny 17:00”.

Polonia jest dziś sporo niższa niż WIBOR 3M, co oznaczałoby w tym idealnym scenariuszu spadek rat kredytów. Tylko czy POLONIA to dobry wskaźnik? Tak samo jak przy WIBOR, tak samo i POLONIA ma dni, kiedy transakcji po prostu nie ma. Co więcej jest o wiele bardziej zmienna. Tego nie było widać, gdy stopy procentowe były na poziomie bliskim 0, ale gdy są wyżej, zmienność POLONII rośnie. Sam trend jest dobry, bo cały świat przechodzi na stawki typu overnight, ale z jedną istotną różnicą w ich metodologii – są to stawki składane. WIBOR 3M oznacza, że wskaźnik uwzględnia to, co dzieje się na rynku dzisiaj, ale też za 3 miesiące. Stawka overnight daję cenę, po jakiej banki pożyczą sobie kasę od dziś do jutra. To oznacza, że stawka w takiej formule jest bardzo podatna na wszelkie zawirowania rynkowe. Dlatego też stosuje się pewien mechanizm wygładzania tych wahań, czyli składanie (compound). Do tego, aby zminimalizować wpływ na konstrukcje instrumentów, do tych stawek dodaje się tzw. spread korygujący, który wyliczany jest za dłuższy okres, np. 5 lat, dzięki czemu stawka pokazuje też ogólną rzeczywistość gospodarczą.

Pozostaje więc mieć nadzieję, że Premier w swoich propozycjach miał na myśli SKŁADANĄ POLONIĘ, ale użył skrótu myślowego, bo NBP na razie nie stosuje tego mechanizmu. Nie było też po co, bo stawka POLONIA do tej pory nie była używana jako wskaźnik w umowach.

Zobaczmy zresztą, jak kształtowałyby się różnice i dlaczego mechanizm składania jest tak istotny. Na poniższym wykresie ta najbardziej lawirująca czarna linia, to czysta POLONIA. Należy wiedzieć, że kredytobiorca detaliczny musi znać z góry swoje oprocentowanie. Dlatego stawka jest składana za poprzednie 3 miesiące. Inaczej banki musiałyby codziennie wysyłać klientowi podstawę jego oprocentowania kredytu, bo POLONIA zmiania się codziennie. To po prostu nie jest możliwe, a przy tym mielibyśmy takie skoki tych liczb dzień do dnia, że biedni konsumenci nie wiedzieliby nawet czego się mogą spodziewać.

WIBOR 3M vs POLONIA vs POLONIA SKŁADANA

WIBOR 3M vs POLONIA vs POLONIA SKŁADANA
Źródło: Wykres wykorzystany dzięki uprzejmości https://twitter.com/harros20

No więc spójrzmy teraz na wykres z założeniem, że ta wielka zmiana odbyłaby się jednak z udziałem składanej stawki 3M POLONIA. Efekt jest taki, że… nie różni się ona wybitnie od WIBOR3M, więc albo po zmianach uzyskamy podobny efekt, albo łudzimy się, że Premier skorzysta z szalonego rozwiązania jakim jest czysta POLONIA, a banki wówczas nie podwyższą marży. Prędzej mi kaktus na ręku wyrośnie.

WIBOR 3M vs POLONIA SKŁADANA vs POLONIA SKŁADANA + 5-LETNI SPREAD

Brak opisu.
Źródło: Wykres wykorzystany dzięki uprzejmości https://twitter.com/harros20

Co ciekawe, jakby jeszcze dokładniej policzyć powyższe, uwzględniając wspomniany 5-letni spread korygujący, to wychodziłoby, że składana 3M POLONIA miałaby nawet wyższą wartość niż WIBOR 3M. Oczywiście w krótkim terminie, bo potem te stawki zbiegną się do niemal równych sobie wartości. Taki zabieg zamiany nie ma szans wygenerować omawiany przez Premiera miliard oszczędności dla kredytobiorców.

Dostałem aneks do umowy kredytowej, co mam zrobić?

Wracając na ziemię z tych teoretycznych rozważań, wiele klientów posiadających kredyt już dostało aneksy do umów w sprawie tzw. klauzuli ciągłości działania. To nic innego, jak wymóg BMR, aby umowy zawierały pewnego rodzaju plan awaryjny, czyli informacje dla klienta, co się stanie z oprocentowaniem, jeśli wskaźnik referencyjny z jego umowy przestanie być publikowany przez administratora albo z jakiegoś powodu istotnie się zmieni. Pewnie gdyby wskaźnik alternatywny dla WIBOR już istniał, to banki by go od razu wskazały, ale jeszcze nie istnieje. Dlatego też w aneksie wprowadzającym plan awaryjny jest tylko pewnego rodzaju drabinka, która może się nieco różnić w zależności od banku. Generalnie ta hierarchia mówi o tym, że wskaźnik alternatywny zostanie zastosowany, jeśli wskaże go Komisja Europejska / nadzorca / sam administrator, a jeśli już nic na rynku by się nie pojawiło, to oprocentowanie zostanie policzone na bazie stopy referencyjnej NBP albo ostatniej znanej stawki obowiązującego wskaźnika w umowie, czyli WIBORu w przypadku kredytu w PLN.

Ostatnie rozwiązanie de facto sprawia, że kredyt staje się stałoprocentowy, bo nie ma już wówczas żadnego zmiennego składnika oprocentowania. Czy to dobrze? To trochę filozoficzne pytanie, bo wskaźnik alternatywny mógłby się okazać niższy i kredytobiorca wówczas pluł by sobie w brodę, że ma wyższe raty, a przecież mógłby mieć niższe gdyby tylko podpisał. Wiele rozwiązań łatwo się ocenia po czasie, ale nie w momencie podejmowania decyzji.

Na ten moment, nie ma znaczenia, czy klient ma klauzule awaryjną w umowie, czy nie, bo WIBOR nie znika. To czy klient podpisze, czy nie, nie zmienia jego sytuacji. Dalej będzie miał liczone oprocentowanie według wskaźnika WIBOR. Jeśli banki wypracują nowe rozwiązanie – inny wskaźnik na bazie którego policzą odsetki, to i tak wrócą z aneksami, które będą wskazywały nowy wskaźnik. Chyba, że rząd wskaże go ustawowo, tak, jak opisałam wyżej, wtedy to już inna para kaloszy. Wówczas wszystko będzie w rękach ustawodawcy, bo banki będą zmuszone zrobić, to co będzie napisane w ustawie albo innym akcie prawnym. Wtedy też nie będzie miało znaczenia, czy klient podpisał aneks, czy nie, rząd zdecyduje za niego.

Jest jeszcze jeden scenariusz. Załóżmy, że jednak na rynku administrator wypracuje nowy wskaźnik, zgodny z rozporządzeniem BMR, a ten wskaźnik zostanie też zaakceptowany przez naszego nadzorcę, Premiera i wszystkich świętych. Wówczas banki zaproponują aneksem jego stosowanie klientom. Jeśli wtedy, mimo wszystko klient nie podpisze aneksu, to co się stanie z jego oprocentowaniem?

Tutaj tylko można się domyślać, że banki postąpią podobnie, jak w przypadku zniknięcia wskaźnika LIBOR, który był stosowany w umowach kredytowych w takich walutach, jak CHF, GBP, JPY, EUR. (Jest jeszcze USD, ale akurat ten LIBOR zniknie dopiero z końcem 2023 roku, więc wszystko przed nami.) Jeśli chodzi o CHF, no to Komisja Europejska wydała rozporządzenie, które w uproszczeniu nakazało bankom stosować inny wskaźnik, a mianowicie SARON z pewną korektą, która sprawiła, że klient praktycznie nie odczuł różnicy w oprocentowaniu. W przypadku GBP i JPY powstało coś takiego, jak syntetyczne LIBORy, więc banki znów przynajmniej do końca 2023 roku mają wartość wskaźnika, aby liczyć oprocentowanie. Analogii do naszego scenariusza z WIBOR można szukać w przypadku LIBOR EUR, bo tu już nikt nie wjechał na białym koniu i banki musiały zaproponować alternatywny wskaźnik, czyli EURIBOR. Jego wartość jednak także nie odbiega od poprzednika i to nie tak, że banki same go sobie wybrały. Oczywiście było wiele rekomendacji, zarówno Europejskiego Banku Centralnego, jak i samego administratora i nadzorcy. Ci klienci, którzy podpisali takie aneksy i zgodzili się tym samym na zamianę LIBOR EUR na EURIBOR  po prostu mają niemalże po staremu liczone odsetki, ale w oparciu o nową stawkę. Ekonomicznie to praktycznie te same wartości, więc klient nawet nie zauważył różnicy w wysokości rat. I tak miało być! Bo banki wbrew publicznych dywagacji po prostu postąpiły zgodnie z rozporządzeniem BMR, które je obowiązuje. Co stało się z klientami, którzy nie podpisali aneksu?

Oni w znakomitej większości banków w Polsce zostali z oprocentowaniem opartym o ostatnią znaną stawkę LIBOR EUR, czyli ich kredyt w tym momencie stał się stałoprocentowy. Za kilka lat pewnie będzie można policzyć, czy podjęli słuszną decyzję. Niemniej jednak można się domyślać, że takie samo rozwiązanie zostanie przyjęte dla kredytobiorców, którzy nie zgodzą się na zamianę wskaźnika WIBOR. Różnica jest tylko taka, że LIBOR EUR z końca życia miał wartość ujemną, a WIBOR 3M jest obecnie na szczycie. Zatem kredytobiorcy, którzy posiadali kredyt w EUR, zostali na ujemnej stawce. Jeśli tak samo postąpią kredytobiorcy w PLN, zostaną z dosyć wysoką stawką.

Ten temat jest akurat na dziś w fazie domysłów i luźnych dywgacji. Rząd dał kredytobiorcom obietnicę, ale jeszcze długa droga do jej ukonstytuowania i wszystko może się wydarzyć, a jak pokazał Polski Ład, nie ma takiej ustawy, której nie można zmienić. Jednak krzyki o tym, że WIBOR jest zmanipulowany i oszukany można włożyć między opowieści o Wielkiej Stopie, a Świętym Mikołaju.

Do zarobienia!
Agata Paluch

Nota prawna: Powyższy materiał, w szczególności aktualizacje Strategii DNA Rynków, Podsumowania Tygodnia, Analizy spółek oraz Portfel DNA Rynków jest jedynie materiałem informacyjno-edukacyjnym dla użytku odbiorcy. Materiał nie powinien być w szczególności rozumiany jako rekomendacja inwestycyjna w rozumieniu przepisów „Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) nr 2016/958 z dnia 9 marca 2016 r. uzupełniającego rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 w odniesieniu do regulacyjnych standardów technicznych dotyczących środków technicznych do celów obiektywnej prezentacji rekomendacji inwestycyjnych lub innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategię inwestycyjną oraz ujawniania interesów partykularnych lub wskazań konfliktów interesów”. Skorzystanie z materiału jako podstawy lub przesłanki do podjęcia decyzji inwestycyjnej następuje wyłącznie na ryzyko osoby, która taką decyzję podejmuje. Autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za takie decyzje inwestycyjne. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w tym opracowaniu są wyrazem najlepszej wiedzy i osobistych poglądów autora na moment publikacji i mogą ulec zmianie w późniejszym okresie. Powyższy materiał nie odzwierciedla poglądów instytucji, w której autor pracuje.
57
12
Zastrzeżenie prawne

Materiały DNA Rynków, w szczególności aktualizacje Strategii DNA Rynków, Analizy spółek oraz Analizy sektorów są jedynie materiałem informacyjno-edukacyjnym dla użytku odbiorcy. Materiał ten nie powinien być w szczególności rozumiany jako rekomendacja inwestycyjna w rozumieniu przepisów „Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) nr 2016/958 z dnia 9 marca 2016 r. uzupełniającego rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 w odniesieniu do regulacyjnych standardów technicznych dotyczących środków technicznych do celów obiektywnej prezentacji rekomendacji inwestycyjnych lub innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategię inwestycyjną oraz ujawniania interesów partykularnych lub wskazań konfliktów interesów”. Skorzystanie z materiału jako podstawy lub przesłanki do podjęcia decyzji inwestycyjnej następuje wyłącznie na ryzyko osoby, która taką decyzję podejmuje. Autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za takie decyzje inwestycyjne. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w tym opracowaniu są wyrazem najlepszej wiedzy i osobistych poglądów autora na moment publikacji i mogą ulec zmianie w późniejszym okresie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również: