Jak dziś dziś radzimy sobie z ujemnym realnym oprocentowaniem?

Jak dziś dziś radzimy sobie z ujemnym realnym oprocentowaniem?

Szczęśliwe dla oszczędzających czasy, gdy wystarczyło kapitał umieścić na lokacie bankowej, albo nawet trzymać w przysłowiowej skarpecie, by cieszyć się wzrostem jego realnej wartości, przeszły do historii już jakiś czas temu. Obecnie sytuacja jest diametralnie odmienna, a konsekwencje takiego braku aktywności są dla oszczędności coraz bardziej poważne.

Pandemia koronawirusa radykalnie zmieniła sytuację na rynkach finansowych oraz w gospodarce i to w wielu wymiarach. Jedną z ważniejszych z nich jest mocne pogłębienie się skali ujemnej realnej stopy procentowej. Z ujemną realną stopą procentową mamy w zasadzie do czynienia już od początku 2017 roku, a więc całkiem długo. O ile początkowo ta „luka” sięgała kilku dziesiątych procent, to w styczniu 2020 wyniosła już prawie 2% i od tego czasu jedynie szybko się zwiększa, aby w maju tego roku sięgnąć rekordowo niskiego poziomu minus 4,6%.

Realna stopa procentowa w Polsce od 2010 roku

Realna stopa procentowa w Polsce od 2010 roku

To pokazuje prawdziwą skalę finansowej „opresji” jakiej obecnie poddani są posiadacze oszczędności. Na ten niechlubny rekord składają się zarówno obniżki stóp procentowych jak i istotny skok inflacji. Prezes NBP nieodmiennie deklaruje utrzymanie stóp procentowych na niskim poziomie jeszcze przez długi czas, a jednocześnie przekonuje, że wysoka dynamika cen jest zjawiskiem przejściowym. Spora część prognoz wskazuje, że inflacja może się jednak utrzymać jeszcze przez długi czas na podwyższonym poziomie. Taka mieszanka musi powodować reakcję u posiadaczy oszczędności i wycofywanie gotówki z lokat terminowych. Trudno się temu dziwić, skoro z danych NBP wynika, że ich średnie oprocentowanie wynosi 0,2%. (dane dla lokat o terminach do dwóch lat). Gdyby przyjąć, że sprawdzi się prognoza NBP zakładająca, że w trzecim kwartale przyszłego roku inflacja wyniesie 3%, to uwzględniając podatek od dochodów kapitałowych, przed inflacyjną erozją uchroniłaby inwestycja jedynie przynosząca co najmniej 3,7% w skali rocznej.

Od stycznia 2017 roku, wartość środków gromadzonych na lokatach terminowych w bankach obniżyła się o niemal 45% (z 310 mld zł do 171 mld zł). Zjawisko to dalej ulega nasileniu. Tylko w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy stan lokat zmniejszył się o kolejne 80 mld zł, czyli o niemal jedną trzecią, a od początku 2021 roku o 36 mld zł. Jednocześnie w ciągu czterech i pół roku na rachunkach bieżących przybyło 388 mld zł. Ogólna wartość zgromadzonych pieniędzy uległa więc podwojeniu. Te liczby pokazują, że spora część posiadaczy oszczędności jest zniechęcona niskimi odsetkami i nie widzi dziś sensu zamrażania pieniędzy na lokatach. W zamian woli przenosić je na rachunki bieżące zapewniające natychmiastowy dostęp do gotówki.

Obserwując szacunkowe przepływy kapitału, można wyciągać kolejne wnioski. Wynika z nich, że mamy pokaźną grupę osób poszukujących nieco wyższych zysków, ale jednocześnie ceniących sobie przede wszystkim bezpieczeństwo. Kierują się oni głównie ku obligacjom skarbowym, funduszom dłużnym oraz nieruchomościom. Zainteresowanie tymi pierwszymi dynamicznie rośnie już od kilku lat, ale prawdziwy boom rozpoczął się w 2017 roku wraz ze skokowym wzrostem inflacji. W 2020 roku Polacy na ich zakup wydali rekordowe 28 mld zł, a obecny rok zapowiada się pod tym względem zdecydowanie lepiej. Do czerwca sprzedaż obligacji detalicznych sięgnęła już 21,5 mld zł. Co ciekawe, w tym roku jedynie nieco ponad jedną trzecią stanowiły zakupy papierów czteroletnich, indeksowanych wskaźnikiem inflacji, a więc teoretycznie chroniących przed utratą realnej wartości kapitału. Więcej pieniędzy wydano na… obligacje trzymiesięczne, dające zaledwie 0,5% odsetek w skali rocznej. To i tak znacznie więcej, niż można uzyskać w przypadku lokat bankowych, ale o ochronie przed inflacją nie można tu przecież mówić. Oszczędzający mimo wszystko preferują więc szybki dostęp do kapitału, a mniejszą wagę przywiązują do zysków.

Drugą mocno preferowaną przez inwestorów formą lokowania kapitału są fundusze papierów dłużnych. Zgromadzono w nich na dziś ponad 117 mld zł, czyli około 38% wartości aktywów wszystkich rodzajów funduszy inwestycyjnych. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy obecnego roku, napłynęło do nich prawie 6 mld zł. Nie zawsze przynoszą one jednak zyski, a tym bardziej nie zawsze pozwalają pokonać inflację. Średnia stopa zwrotu za pierwszych sześć miesięcy obecnego roku w przypadku funduszy polskich papierów dłużnych uniwersalnych wyniosła minus 0,1%, a w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy dały one zarobić jedynie 1,1%. Rozczarowujące wyniki z maja i czerwca spowodowały, że inwestorzy wycofywali kapitał przesuwając go do bardziej ryzykownych, ale dających szansę na realne zyski funduszy akcyjnych i mieszanych.

Trudniej oszacować już wartość inwestycji w nieruchomości. NBP podaje bowiem jedynie dane o zakupach mieszkań za gotówkę od deweloperów dla siedmiu największych polskich miast (ich udział w całym rynku sprzedaży mieszkań w Polsce ocenia się na około 52%). Udział zakupów w celach inwestycyjnych ocenia na 60 – 70 % całości sprzedawanych mieszkań. W 2019 wyliczono je na ponad 14 mld zł, a w ubiegłym roku na prawie 16 mld zł. Dane te nie obejmują innych rodzajów nieruchomości. Choć bezpieczeństwo tego typu inwestycji, rozumiane jako wzrost wartości lub rentowność najmu jest dyskusyjne, to jednak prawie jedna czwarta Polaków uznaje nieruchomości za dobrą i „pewną” lokatę kapitału. Z badań statystycznych wynika, że w długim okresie ceny nieruchomości rosną w takim samym tempie, jak inflacja, a więc faktycznie pozwalają zachować realną wartość kapitału. Według wyliczeń NBP, w pierwszym kwartale ceny mieszkań na rynku pierwotnym w dziesięciu największych miastach wzrosły o 6,7%, zaś na rynku wtórnym o prawie 8%. Z analiz NBP wynika ponadto, że zyski z najmu mieszkań sięgać mogą 4 – 5% i są konkurencyjne zarówno pod względem lokat, jak i obligacji. Przykład pandemii pokazuje z kolei, że przychody z najmu nie zawsze są jednak gwarantowane i mogą się zdarzać gorsze okresy.

Pogłębiająca się skala ujemnych stóp procentowych w połączeniu z nasileniem epidemii koronawirusa, spowodowała również gwałtowny wzrost zainteresowania bardziej ryzykownymi aktywami pozwalającymi potencjalnie osiągać większe zyski. Większy strumień pieniędzy zaczął płynąć na giełdę, Forex oraz do kryptowalut. Spory udział w tym miało również pandemiczne załamanie na rynkach, zachęcające do kupowania ekstremalnie przecenionych akcji. Warto jednak podkreślić, że takie nabywanie akcji w „dołku” przez większe grono inwestorów indywidualnych, to bardzo rzadkie zjawisko. W tym jednak wypadku na rynku szybko doszło do dynamicznych wzrostów pobudzających inwestorów do przyłączenia się pod ten ruch. Dość powiedzieć, że według szacunków „Parkietu” liczba osób rozliczających podatek od dochodów kapitałowych zwiększyła się z około 236 tys. w 2019 roku do 401 tys. w roku ubiegłym i była najwyższa od dziesięciu lat. Jednocześnie średni zysk inwestora, wyliczony w oparciu o dane z zeznań podatkowych, sięgnął niemal 71 tys. zł i był prawie dwukrotnie wyższy niż w szczycie poprzedniej hossy.

Z danych Giełdy Papierów Wartościowych wynika, że w pierwszym półroczu ubiegłego roku, udział inwestorów indywidualnych w obrotach na rynku akcji wyniósł 22%, a w drugiej podskoczył o kolejne 5% i był najwyższy od… dwunastu lat. Szturm na GPW potwierdzają też dane z biur maklerskich, według których w 2020 r. przybyło 84 tys. rachunków założonych przez inwestorów indywidualnych. Wbrew pozorom wysoka inflacja, z którą obecnie się zmagamy, wcale nie musi być złą informacją dla rynków akcyjnych i właśnie trochę jesteśmy tego świadkiem. Dopóki zainteresowanie rynkiem jest więc na tyle duże, że konsekwentnie napływa na niego nowy kapitał, to nie powinniśmy obawiać się o kondycję GPW.

Do zarobienia,
Roman DźWIG

24
2
Zastrzeżenie prawne

Materiały DNA Rynków, w szczególności aktualizacje Strategii DNA Rynków, Analizy spółek oraz Analizy sektorów są jedynie materiałem informacyjno-edukacyjnym dla użytku odbiorcy. Materiał ten nie powinien być w szczególności rozumiany jako rekomendacja inwestycyjna w rozumieniu przepisów „Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) nr 2016/958 z dnia 9 marca 2016 r. uzupełniającego rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 w odniesieniu do regulacyjnych standardów technicznych dotyczących środków technicznych do celów obiektywnej prezentacji rekomendacji inwestycyjnych lub innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategię inwestycyjną oraz ujawniania interesów partykularnych lub wskazań konfliktów interesów”. Skorzystanie z materiału jako podstawy lub przesłanki do podjęcia decyzji inwestycyjnej następuje wyłącznie na ryzyko osoby, która taką decyzję podejmuje. Autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za takie decyzje inwestycyjne. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w tym opracowaniu są wyrazem najlepszej wiedzy i osobistych poglądów autora na moment publikacji i mogą ulec zmianie w późniejszym okresie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również: