Dlaczego Poszukiwanie Skarbów Jest Najgorszą Inwestycją? Odkryj Prawdę!

poszukiwanie skarbów

Choć poszukiwanie skarbów wydaje się ekscytującą przygodą, może okazać się jedną z najmniej opłacalnych inwestycji. W tym artykule przyjrzymy się, dlaczego angażowanie się w poszukiwania skarbów rzadko przynosi oczekiwane zyski, jakie są ryzyka oraz alternatywne, bardziej pewne sposoby inwestowania Twoich środków. Zanim wyruszysz na poszukiwanie zaginionego złota, dowiedz się, dlaczego eksperci uważają tę metodę za jedną z najgorszych decyzji inwestycyjnych.

W 1686 roku Sir William Phips odkrył i uratował karaibski wrak statku, w którym znajdowało się ponad 30 ton srebra. Skarb był warty prawdziwą fortunę. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze co najmniej 120 milionów złotych. Znalezisko uczyniło z Williama bajecznie bogatego człowieka. Takich przypadków niesamowitego wzbogacenia się na skutek znalezienia skarbów było oczywiście znacznie więcej. Chociaż takie przypadki są liczone w setkach to gdybyśmy rozłożyli je na kilkaset lat poszukiwań śmiałków, okazuje się, że poszukiwanie skarbów jest niezwykle trudnym zajęciem.

Poniżej zdjęcie jednego z największych zaginionych skarbów w historii Stanów Zjednoczonych – z wraku statku SS Central America wydobyto sztabki złota warte 40 miliony dolarów

Trudne i mało opłacalne zajęcie

Jak wynika z szeregu badań akademickich – praktycznie żadne większe przedsięwzięcie polegające na poszukiwaniu skarbów nie przyniosło inwestorom zysków. Jedynie bardzo szczęśliwe, przypadkowe znaleziska dawały posiadaczowi szansę na stanie się bajecznie bogatym. Z archeologicznego i prawnego punktu widzenia istnieją przekonujące naukowe powody, dla których inwestycje w poszukiwanie skarbów nie będą się opłacać.

Przede wszystkim patrząc na zagadnienie pod kątem archeologicznym, liczba wciąż nieodkrytych skarbów z każdym rokiem jest coraz mniejsza. Jeszcze w 18 wieku było ich całkiem dużo. Szczególnie dzięki korsarskiej działalności piratów na Morzu Karaibskim. Wówczas całkiem masowo tonęły okręty wyładowane niezwykle kosztownym ładunkiem.

Zresztą zatonięcia statków ze skarbami nie były tylko sprawką piratów. Duże znaczenie miała bardzo słabo rozwinięta technologia okrętowa i nawigacyjna. Załogi statków bardzo często nie posiadały dokładnych map i rozbijały się na mieliznach. Przed piratami z kolei średnio chroniła ich marynarka. Działo się tak dlatego, że mało jakie państwo nie było stać na patrolowanie całego akwenu Morza Karaibskiego. Dzisiaj do obrony szlaków żeglugowych wystarczają o wiele mniejsze zasoby.

Dzięki dronom i satelitom, a także świetnej komunikacji z załogami od razu wiadomo, kiedy zaczyna grozić niebezpieczeństwo. Obecnie nieznane są przypadki statków, które zatonęły z cennym ładunkiem, którego później nie dałoby się uratować. Miejsca zatonięć większych jednostek morskich znane są z dokładnością co do kilku metrów. Misja ratownicza i poszukiwawcza marynarek państw zabezpiecza ładunek.

Dziś coraz trudniej szukać skarbu

Zresztą obecne jednostki morskie prawie wcale nie przewożą sztab złota i srebra. Nie ma takiej potrzeby. Za to królują o wiele mniej cenne towary codziennego użytku. Najczęściej są mało cenne i przy zatonięciu tracą 100% wartości. Przykład to samochody czy sprzęty elektroniczne. Nic więc dziwnego, że liczba skarbów do odnalezienia staje się coraz mniejsza.

Oprócz obiektywnych problemów natury archeologicznych dochodzi jeszcze kwestia uwarunkowań prawnych. Obecnie nawet najsłabsze państwa trzeciego świata mają coraz mocniejszy aparat urzędniczy. Państwa chcą chronić swoje interesy i wprowadzają prawo, które coraz mocniej utrudnia poszukiwania skarbów w swoich granicach. Poszukiwacze skarbów muszą np. latami czekać na pozwolenia do wykonywania poszukiwań na jakimś terenie.

Jeżeli już je dostaną i uda im się coś znaleźć to potem muszą podzielić się zdecydowaną większością łupu z rządem. Oczywiście urzędnicy niektórych państw wciąż dają się przekupywać, ale mimo wszystko jest to bardzo ryzykowna gra, która często kończy się tragicznie.

Prawie wszyscy na tym tracą

Tak naprawdę uwagę mediów, a kiedyś prasy przyciągają prawie wyłącznie udane znaleziska skarbów. Historie nieudanych poszukiwań nikogo nie interesują. Przez co całkowicie zaburzany jest obraz takich przedsięwzięć poszukiwawczych. Oto kilka przykładów spektakularnych porażek:

Pierwszym jest próba odnalezienia wraku hiszpańskiego XVII-wiecznego galeonu należący do tzw. Srebrnej Floty. Mowa o statku Nuestra Señora de Atocha. Bardzo wiele ekip poszukiwawczych wydało miliony dolarów na prace poszukiwawcze i wydobywcze. Sukces odniosła jedynie firma Odyssey. Pierwotne szacunki wskazywały, że ładunek może mieć wartość nawet 400 milionów dolarów.

Jednak ostatecznie okazało się to mrzonką. Sprzedaż artefaktów przyniosła jedynie nieco ponad 20 milionów dolarów zysku. 20 razy mniej niż pierwotnie zakładano! Co jeszcze ciekawsze był to jedynie w miarę rentowny projekt spółki. Bowiem przez lata Odyssey przewidywała łącznie 3 miliardy dolarów na swoje różne projekty, ale do tej pory odzyskała jedynie 2 procent tej kwoty.

Wysokie koszty operacyjne ostatecznie sprawiają, że poszukiwanie skarbów jest nieopłacalne. Według raportu Bloomberga z 2013 roku spośród sześciu największych projektów ratowniczych wszystkie oprócz Atocha ostatecznie poniosły straty finansowe, pomimo wielomilionowych ładunków. (Dyskusyjne jest, czy przedsięwzięcie Atocha było rzeczywiście rentowne, a dane nie zostały ujawnione.) Akcje wszystkich amerykańskich spółek zajmujących się poszukiwaniem skarbów są warte grosze. Jedynym wyjątkiem jest Odyssey. Chociaż nawet notowania akcji tej firmy są bardzo przeciętne. Poniższy wykres pokazuje, że od co najmniej 10 lat kurs oscyluje wokół swoich historycznych minimów.

Notowania akcji odyssey marine exploration

Skarb Forresta Fenna

Skarb Forresta Fenna to jedna z najbardziej fascynujących historii związanych z poszukiwaniem skarbów w nowożytnej Ameryce. Opowieść ta zaczyna się od Forresta Fenna, emerytowanego handlarza sztuką i legendarnego poszukiwacza przygód, który zainspirowany własną fascynacją legendami o ukrytych skarbach postanowił stworzyć swoją własną.

W latach 80. u Fenna zdiagnozowano raka, co skłoniło go do refleksji nad swoim życiem i dziedzictwem. Postanowił więc stworzyć coś, co przetrwa jego samego i da mu nieśmiertelną sławę. Postanowił ukryć skrzynię ze skarbem. Skarb ten zawierał skarby z różnych epok i kultur, diamenty, biżuterię, starożytne artefakty oraz wartościowe monety. Wartość całości szacowana była na kilka milionów dolarów.

Fenn opublikował zatytułowaną „The Thrill of the Chase”, która zawierała wskazówki dotyczące położenia skrzyni, ukryte w formie zagadek i wierszy. Od tego momentu setki, jeśli nie tysiące poszukiwaczy ruszyło w pogoń za skarbem, odwiedzając góry, rzeki i lasy na terenie zachodnich Stanów Zjednoczonych.

Szacuje się, że na przestrzeni lat w polowaniach wzięło udział około 350 000 osób. Spośród tej całej grupy 5 śmiałków poniosło śmierć, a tylko jednej osobie udało się znaleźć skrzynię ze skarbem. Cóż jak na 2 miliony zarobku statystyka jest nadzwyczaj niekorzystna.

Profesjonalni poszukiwacze skarbów

Co ciekawe poszukiwaniem skarbów zajmują się również prawdziwi profesjonaliści z branży inwestycyjnej. Jakiś czas temu jeden z dyrektorów funduszu hedgingowego został zdemaskowany jako jeden z czołowych na świecie poszukiwaczy skarbów we wrakach okrętów. Mowa o Anthonym Clakeu. 43-letni dyrektor Marshall Wace w Londynie, sam jednak nie schodzi na dno oceanu. Inwestuje w zaawansowane technologicznie operacje mające na celu odnalezienie zaginionych skarbów na dnie oceanu i kieruje nimi. Marshall Wace to jeden z największych funduszy hedgingowych na świecie, zarządzający aktywami o wartości około 62 miliardów dolarów.

Do sukcesów Clake’a należy SS Coloradan, amerykański parowiec zatopiony przez niemiecki U-Boot u wybrzeży Republiki Południowej Afryki. Wrak znaleziony przez jego wykonawców w 2016 roku zawierał bębny z osadem złota.Inny statek znaleziony na głębokości 4500 metrów u wybrzeży Afryki Zachodniej zawierał 50 ton srebrnych monet. Odkrycie utrzymywano w tajemnicy, monety przetopiono i sprzedano, a wszyscy zaangażowani musieli podpisać umowę NDA – podał Bloomberg.

Jednak chociaż tą historię mogą działać na wyobraźnię, to sam Clake w wywiadach podkreśla, że nie zarabia na tym. Traktuje to po prostu jako bardzo drogie hobby.

Historia zna już jedną manię poszukiwaczy skarbów

Obecnie nie ma zbyt wielu firm notowanych na giełdzie, które działają w branży poszukiwania i wydobywania skarbów. Jednak nie jest wcale powiedziane, że kiedyś nie nadejdzie moment szaleństwa giełdowego, kiedy to sentyment wokół sektora zmieni się diametralnie. W końcu wystarczy jeden dobrze nagłośniony przypadek udanej wyprawy w głębiny oceanu. W historii mieliśmy już do czynienia z takim wydarzeniem. Bardziej szczegółowo opisałem je w artykule „Mania spekulacyjna sprzed ponad 300 lat to pierwsza bańka technologiczna na świecie”.

Pierwsza bańka technologiczna na rynku akcji pojawiła się w latach 90. XVII wieku! Zapoczątkowało ją  poszukiwanie skarbów. Cała historia zaczęła się od kapitana Williama Philipsa, który pracując w londyńskich dokach w latach 80. XVII wieku, usłyszał  pogłoski o statku wypełnionym złotem. Miał on zatonąć w drodze powrotnej do Hiszpanii. Za pierwszym razem historie o zaginionych skarbach nie robiły na nim wrażenia. Jednak z czasem wrodzona ciekawość i skłonność do poszukiwania przygód skłoniły go do wyruszenia w podróż życia. Jego celem stało się znalezienie tego skarbu i odmienienie swojego losu.

Niesamowity sukces wyprawy rozbudził wyobraźnię Londyńczyków. Ludzie wierzyli, że w nowym świecie niemal na każdym kroku czekają nowe skarby do odkrycia. Z dnia na dzień zaczęły powstawać spółki zajmujące się  „technologią nurkowania”. W poszukiwaniu kapitału inwestorów wchodziły na londyńską giełdę. Wkrótce szaleństwo spekulacji doprowadziło do powstania bańki nazwanej później „Manią IPO”.

Poszukiwanie skarbów trwa od wieków

Niestety wiecie już, że ta historia mogła mieć tylko jedne zakończenie. Poszukiwanie skarbów to fatalny biznes. Nic więc dziwnego, że praktycznie każda z nowo powstałych firm okazała się biznesową porażką. Wszystkie kolejne ekspedycje, które wyruszały z Anglii do Nowego Świata, nie natrafiły na żadne wielkie skarby. Osoby, które zainwestowały w latach 90 XVII wieku, swoje pieniądze w „spółki nowej ekonomii” straciły niemal wszystko. Katastrofa w 1696 r. była epicka. W 1693 roku na giełdzie notowanych było 140 spółek angielskich i szkockich. Podczas krachu w 1696 r. upadło 70% z nich.

Jeżeli już jesteśmy przy Wielkiej Brytanii to warto wspomnieć, że ostatnio mieszkańcy tego wyspiarskiego kraju na nowo zainteresowali się poszukiwaniem skarbów. Nie mowa co prawda o skali przemysłowej. Raczej chodzi i prywatne osoby, które postanowiły spróbować swoich sił. W ciągu ostatnich lat najwięcej znalezisk ma miejsce we wschodniej części wyspy.

Liczba oficjalnych znalezisk skarbów w Anglii – dane za lata 2012 – 2015

Dla śmiałków – największy nieodnaleziony dotychczas potwierdzony skarb

Chociaż poszukiwanie skarbów to jedna z najgorszych inwestycji, to wciąż skarby rozbudzają wyobraźnię dużej grupy osób. Oczywiście głównie tych spragnionych przygód. Czczony jako święty Graal wraków, które można splądrować, portugalski „Flor de la Mar” wracał z udanego oblężenia bogatego malezyjskiego portu Melaka, kiedy wpadł w sztorm i zatonął gdzieś u wybrzeży Sumatry – zabierając szacunkowo 2 miliardy funtów w złocie i kosztownościach. Odbyło się kilka poważnych ekspedycji w celu odnalezienia tego, co jest reklamowane jako najcenniejszy zatopiony skarb świata, jednak na razie skarbu nie wydobyto na powierzchnię.

Dopiero w 2014 roku – dzięki zastosowaniu nowoczesnego sprzętu do badań podwodnych – udało się namierzyć miejsce zatonięcia okrętu flagowego wicekróla Indii Afonso de Albuquerque – „Flor de la Mar”. Spoczął on na dnie morza na wysokości miasta Semarang. Ofertę wydobycia wraku i jego zawartości zadeklarowało wielu poszukiwaczy skarbów. Jednak rozpoczęcie tej operacji jest na razie niemożliwe ze względu na spór pomiędzy rządami Malezji i Indonezji – oba kraje zgłaszają roszczenia do skarbów spoczywających w ładowniach „Flor de la Mar”.

Karaka podobna do Flor de la Mar

Do zarobienia,
Karol Badowski

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00



    Chcę zapisać się do newslettera i wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych przeze mnie danych zgodnie z Polityką Prywatności strony DNA Rynków.

    67
    5
    Zastrzeżenie prawne

    Materiały DNA Rynków, w szczególności aktualizacje Strategii DNA Rynków, Analizy spółek oraz Analizy sektorów są jedynie materiałem informacyjno-edukacyjnym dla użytku odbiorcy. Materiał ten nie powinien być w szczególności rozumiany jako rekomendacja inwestycyjna w rozumieniu przepisów „Rozporządzenia Delegowanego Komisji (UE) nr 2016/958 z dnia 9 marca 2016 r. uzupełniającego rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 596/2014 w odniesieniu do regulacyjnych standardów technicznych dotyczących środków technicznych do celów obiektywnej prezentacji rekomendacji inwestycyjnych lub innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategię inwestycyjną oraz ujawniania interesów partykularnych lub wskazań konfliktów interesów”. Skorzystanie z materiału jako podstawy lub przesłanki do podjęcia decyzji inwestycyjnej następuje wyłącznie na ryzyko osoby, która taką decyzję podejmuje. Autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za takie decyzje inwestycyjne. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w tym opracowaniu są wyrazem najlepszej wiedzy i osobistych poglądów autora na moment publikacji i mogą ulec zmianie w późniejszym okresie.

    Subskrybuj
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments